niedziela, 15 grudnia 2013

Notka informacyjna

 Witajcie... Wiem, że długo mnie nie było, a ostatnia notka była... tragiczna ^^". W najbliższym czasie planuje następujące opowiadania

 AoixRuki - Światło latarni na zamówienie Anze
 2 rozdział przygód Oliviera i Nathaniela
 RukixReita, AoixUruha, KaixMiyavi, ReitaxBou, RukixBou, AoixRuki, i inne różne jakie można zrobić z tej siódemki - Nawiedzony Dom
Yoshikixhide- Ostatni Raz

Tak dużo pomysłów a mało czasu i sprzyjającej Weny :/  Pamiętajcie, że jestem sama sobie betą! A więc Oyasuminasai.

niedziela, 8 grudnia 2013

Node of Scherzo

Witam z powrotem. Nie było mnie... dość długo ^^'' Zapraszam do czytania
Kamijo, Juka, Kaya - Node of Scherzo

Opadam zmęczony na kanapę. Skończyliśmy właśnie nagrywać PV do Node of Scherzo. Jasmine i Hizaki zmyli się tuz po zakończeniu. Papużki nierozłączki od kilku miesięcy są ze sobą. Eh... oni to maja szczęście... Kocha i być kochanym przez druga osobę... Biorę do ręki kubek z gorącą herbatą owocową. Po głowie chodzą mi słowa piosenki. Upijam mały łyk i patrzę na siadających obok Kamijo i Juke. 
  - To był ciężki dzień - wzdycha Kamijo i kładzie nogi na stół. Warczę cicho. Mógłby przynajmniej zdjąć buty, ale nie jest jakimś pieprzonym księciem i nie może. Juka robi to samo przysuwając się lekko do mnie. Patrzę na niego zdziwiony lekko. On uśmiecha się podejrzanie i odgarnia włosy wpadające mi do oczu. Rumienie się lekko i patrzę na rękę Kamijo wędrującą po moim udzie.
  - K-kamijo... c-co ty r-robisz - jąkam się wystraszony.
  - Nie widzisz skarbie? - śmieje się cicho i wpija się brutalnie w moje usta. Piszczę i nieskutecznie próbuję się wyrwać. Juka rzuca mnie na stół i rozbiera powoli.W plecy wbijają mi się kawałki szkła. Krew spływa na podłogę z białego marmuru. Ręce i nogi przywiązane do stołu uniemożliwiają mi ucieczkę. Po moich policzkach płyną łzy. Czuje rozrywający mnie od środka ból i krzyczę.
  - Zamknij się suko - Kamijo uderza mnie w twarz i przyśpiesza ruchy biodrami. Patrze ze łzami w oczach na Juke. Na tego, którego kocham. Na tego, który wie o moich uczuciach, a teraz stoi nade mną z batem w ręce.
  - J-Juka błagam... - szepczę i patrze na jego szaleńczy uśmiech. Czuje na brzuchu mocne uderzenie bata. Czemu oni to robią? Jesteśmy przyjaciółmi... prawda? Krzyczę głośno przez łzy. Po stole i podłodze płynie moja szkarłatna krew. Uwalniam ręce lecz na bardzo krótko. Juka łapie mnie i łamie mi obie ręce. Zdzieram sobie krzykiem gardło. Kamijo wchodzi we mnie do końca i dochodzi. Czuję jak opadam z sił fizycznie jak i psychicznie. Rozwiązują mnie, a ja opadam na podłogę i mdleję.

  Już ponad 3 miesiące robię za dziwkę Kamijo i Juki. Cały czas przykuty do ściany w jakimś zimnym lochu. Ogłosili, że nie żyję... już niedługo tak będzie. Zostawili obok mnie jakiś sztylet. Zrobili błąd. Podnoszę go i wbijam go sobie prosto w serce. Patrzę w stronę drzwi, w których stoi Juki. Krzyczy i podbiega do mnie. Łapie mnie mnie gdy upadam. Na policzku czuje łzę. Nie wiem czyja jest. Moja, jego, a może nasze złączone w jedną.
                                                  KONIEC

niedziela, 22 września 2013

Miyavi i Aoi

WITAJCIE! Oto jestem! A wraz ze mą nowa notka! Dedukacja dla mojego kochanego kociaka Anze. A  więc.... Miłego czytania :3
________________________________________________________________________


 Otwieram drzwi z kopa i wpadam zdyszany na salę. Rozglądam się wokół.
 - Ohayo…. – siadam na kanapie i biorę gitarę.
 - CZY TY WIESZ, KTÓRA JEST GODZINA?!  -  Kai staje prze de mną. Patrzę na zegarek, który wisi na ścianie.
 - Etto… 12.30 – odpowiadam grzecznie.
 - A, o której miała być próba?!
 - Eee…. – drapie się po głowie -  o 13? – zgaduję
 - O 10 IDIOTO! – drze się Tanabe.
 - Co się wydzierasz…. To tylko 2.5godzinki…..
 - TYLKO?!
 - Niomć – biorę gitarę- możemy zaczynać? 
 Kai kiwa głową na tak i siada za perkusją. Reita zsadza sobie Uruhe z kolan i sięga po bas. Warto dodać, że Pan Piękne Udo i Beznosy Są ze sobą…. Eh…. Są tacy kawaii, że aż się rzygać chce… Ale wróćmy do próby… Gram początek Cassis gdy na salę w podskokach wpada jebane Dziecko Tęczy…. Jak ja go nie znoszę…. Miyavi skacząc macha do każdego. Do mnie uśmiecha się dziwnie.
 - Dzień dobly wszystkim – mówi tym swoim dziecinnym głosikiem i siada na kanapie gryząc kciuka. Chłopaki przestają grać i odkładają sprzęt.
 - Nie mięliśmy przypadkiem robić próby? – majtam rękoma.
 - Mieliśmy, ale teraz musimy coś załatwić u szefa. Ty zostań i zajmij się Meevem – odpowiada mu Ruki. Mamrocze cos pod nosem. Dziecko Tęczy patrzy się na mnie.
 - Co się gapisz? – warczę
 - Ciemu  mnie Ne lubis? – pyta się smutny i patrzy na mnie z wzrokiem zbitego pieska. Wzruszam ramionami i odwracam się tyłem by odstawić moją gitarę.
 - Jesteś dorosłym człowiekiem, a zachowujesz się jak 5-letni bachor. Wkurza mnie to – odpowiadam lekceważąco. Odwracam się i patrzą na kanapę. GDZIE SIĘ PODZIAŁ TEN BACHOR?! Przekręcam głowę i patrzę na Dziecko Tęczy idące w stronę drzwi.
 - A ty dokąd? – łapie go za rękę
 -  Do domciu. Ne lubis mnie. Bije od ciebie dziwna enelgia – odpowiada
 - Nigdzie nie idziesz mam cię pilnować – warczę i sadzam go powrotem na kanapie.  Dziecko Tęczy robi naburmuszoną minę i strzela focha. Wzdycham głośno i przecieram zmęczone oczy. Sprzątam sprzęt starając nie zwracać się uwagi na latające wokół dziecko.
 - Ogarnij się! – warczę, szarpię go za rękę i uderzam w twarz. Miyavi upada na kolana, a  po jego czerwonych policzkach płyną łzy. Kucam przed nim.
 - Meev…. – wyciągam rękę w jego stonę, a on odsuwa się pod ścianę.
 - N-nie d-dotykaj m-mnie… - mówi cicho i drży. Patrzę na jego cierpiącą minkę.  Coś zakuło mnie w serduszku. Przybliżam się do niego, a on skula się bardziej.
 - Miyavi…. Nie chciałem…. Przepraszam – głaszczę Dziecko Tęczy po główce. Patrzy na mnie i płacze. Eh….. Nie wiedząc co mam robić obejmuje go delikatnie. Miyavi wpada mi w ramiona i płacze. To jest moja ulubiona koszula….. A służy za chusteczkę rozpłakanego dziecka…. Eh….
 - Ci…. Nie płacz – kołysze go w przód i w tył. Meev podnosi swój kolorowy łepek i uśmiecha się do mnie. Wyjmuje z torby misia i daje mu. Nie pytajcie skąd w mojej tobie się znalazł miś….
 - *,* to dla mnie? – pyta się z niedowierzeniem. Uśmiecha się lekko i czochram go po włoskach.
 - Tak skarbie – BOŻE CO JA POWIEDZIAŁEM?! Odbija mi na starosć….
 - Dziękuje Aois – siada na kanapie i bawi się z misiem. Patrzę na niego dokładnie. Na jego włosy otaczające jego główkę jak welon, na jego piękne oczy, zgrabny nos, usta zawsze uśmiechnięte i gotowe by zatopić je w namiętnym pocałunku…… Aoi więcej nie pijesz przed pracą! Dziecko Tęczy przeciąga się i ziewa cicho. Sięga po mysia i tuli się do niego. Patrzy przymulony na ścianę. Zrobił się strasznie blady. Kucam obok.
 - Meev… dobrze się czujesz?  - otrzymuje tylko lekkie kiwnięcie głową. Miyavi wstaje i idzie kawałek po czym osuwa się bezwładnie na podłogę. Podbiegam do niego.
 - Ej…. Obudź się! – potrząsam nim lekko. W tym samym czasie reszta Gazetek wkracza do Sali. Biorę MYV’ego na ręce i idę w stronę drzwi – zawożę go do siebie – mówię i biegnę do windy, która jak zwykle gdy jest potrzebna nie działa. Eh…. Mogli by ja w końcu naprawić…  Biegnę z prędkością światła po schodach i ide na parking. Otwieram drzwi samochodu i sadzam nieprzytomnego. Zapina go i siadam za kierownicą.
 Po paru minutach jestem pod moim domem. Otwieram drzwi i biorę nadal nieprzytomnego gitarzystę na ręce. Otwieram drzwi i kieruje się do sypialni. Kładę go wielkim łóżku i głaszcze po główce. Dziecko Tęczy budzi się następnego dnia. Otwiera swoje wielkie oczy i patrzy na mnie.
 - Co ja tu robię… - pyta się nieprzytomnie i tuli wielkiego misia, który leży na łóżku. Tak Spie z misiem! Nie pasi to wypierdalać…
 - Zemdlałeś Miyavi – dalej głaszcze go po główce. Gitarzysta przeciąga się ukazując swój strasznie chudziutki brzuszek i wystające żebra. – kiedy ostatnio jadłeś?
 - Eeee… tydzień temu? Ne pamiętam – odpowiada słodkim głosikiem. Nic dziwnego, że zemdlał. Ide do kuchni. Po kilku minutach wracam z wielką tacą kanapek.
 - Jedz – podtykam mu jedną z kanapek. On odwraca głowę jak dziecko.  Karmie go siłą. Odstawiam pusty talerz i głaszcze go po policzku. Miyavi uśmiecha się jak dziecko i wtula się po czym usypia. Kładę do i przykrywam.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Miyavi siedzi u mnie już cały tydzień. Coraz mniej przeszkadza mi jego obecność. Od czasu do czasu przyłapuje się na tym, że patrzę na jego tyłek. Jemu najwidoczniej to nie przeszkadzało. W ciągu tego tygodnia mój dom zamienił się w muzeum pluszowych miśków pod patronatem szalonego Takamasy Lee Ishihary. Łazi za mną dosłownie wszędzie! Kai dał mi na jakiś czas wolę bym zaopiekował się dzieckiem. Dziecko Tęczy kręci się wokół mnie.
 - Czego chcesz? – mówię lekko zdenerwowany.
 - Na lącki – wyciąga łapki w moja stronę. Wzdycham i biorę go na ręce. Mimo swojego słodkiego wyglądu w środku jest diabłem! Uwierzcie mi na słowo…  Meev tuli się do mnie i ssie kciuka. Wzdycham cicho i całuje go w czółko. Ktoś puka do drzwi. Z gitarzystą na rękach otwieram drzwi, w których stoi Ruki.
 - Przeszkadzam w czymś? – pyta się z chytrym uśmieszkiem i wpada do salonu.
 - Może tak może nie.. czemuż to zaszczycam swój dom twoją obecnością – siadam obok sadzają sobie Dziecko Tęczy na kolana.
 - Kai przysłał mnie żebym sprawdził czy jeszcze żyjecie – uśmiecha się i mówi coś Meevowi na ucho po czym znika. Miyavi ziewa i przeciera oczka. Kładę go na różowej TAK! Różowej i puchatej pościeli i idę w stronę drzwi. Czuje, że łapie mnie za rękę. Patrzę na niego.
 -  Zostan… - mówi cicho . Kładę się obok niego. Miyavi tuli się do mnie i usypia. Patrzę na niego. Odgarniam kosmyk włosów wpadający mu w oczka. Wygląda jak aniołek. Głaszcze go po policzku. Gitarzysta mamrocze i ślini się przez sen. Śmieję się cicho i ścieram mu kciukiem ślinę. Gryzie mnie delikatnie w palec.  Kolorowo włosy przybliża się do mnie nadal śpiąc. Nachylam się nad nim i muskam delikatnie jego wargi. AOI  CO TY KURWA ROBISZ?!  Odsuwam się od niego. MYV warczy i wtula się we mnie. Głaszczę go po główce i tulę. Patrzę w ścianę i usypiam.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

 - No ale Aoi, no… -  jęczy Dziecko Tęczy.
 - NIE! Ile razy mam powtarzać, że nie wolno wchodzić na szafy?! – warczę i szarpię go za rękę. Miyavi spuszcza główkę zasłaniając włoskami małego siniaka. Tak uderzyłem go… ale nie mówmy o tym…. Dziecko Tęczy siada z fochem na kanapie i tuli wielgaśnego misia. Wzdycham i siadam obok niego. Meev wstaje i podchodzi do okna w podskokach. Patrzę na niego.
 - Aoiś… bo ja…. – rumieni się mocno. Staje za nim.
 - Co mi chcesz powiedzieć? – kładę mu rękę na ramieniu.
- Kocham Cię…. – słyszę ledwo dosłyszalny głosik. Miyavi odzie w stronę drzwi lecz ja łapię go za rękę i przyciągam go do siebie. Patrzy na mnie. Uśmiecham się lekko i muskam jego wargi moimi.
 - Też Cię kocham dziecinko – splatam palce jego łapki z moimi i całuje go lekko. Gitarzysta piszczy uradowany w moje usta i zarzuca mi ręce na szyję. Biorę go na ręce i zanoszę do sypialni. Tej nocy nie zmrużyliśmy oka nawet na kilka sekund.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

 Jesteśmy ze sobą już 2 lata. 2 lata pełne dziwnych pluszaków, owocowych lizaków i różowej puchatej pościeli.




wtorek, 20 sierpnia 2013

Piosenki

 To jest moje najukochańsze dzieło. Jest to również pierwszy ff w fandomie JRock'owym.
___________________________________________________________________


 hide. To już 10 lat odkąd od nas odszedłeś. Stoję właśnie na dachu wieżowca z twoją gitarą w ręku patrząc w otaczającą mnie ciemność. W tym właśnie miejscu mieliśmy nagrać teledysk do „I.V”. Siadam na mokrym od deszczu betonie i wygrywam pierwsze nuty.

“(…)I’m feeling my pain
Do you feel where it’s been
Can you strip with the history of the world,
when it’s sad part of life?
Cannot set the shadows fade,
forever fades away

I’m calling you, dear.
Can’t you see me standing right here?
Life’s bleeding from fear.
I’ll give it straight from my vein.(…)*”

Pod koniec refrenu głos mi się załamał, a po policzkach potoczyły się łzy. Odstawią gitarę na stojącym obok statywie. Podchodzę do krawędzi i patrzę w gwiazdy tak bardzo przypominające twoje oczy. Większość naszych piosenek pisałem z myślą o tobie.


„Endless Rain”
„I’m walking in the rain
yuku ate mo naku kizutsuita karada nurashi
karamitsuku koori no zawameki
koroshi tsuzukete samayou itsu made mo
Until I can forget your love

nemuri wa mayaku
tohou ni kureta kokoro o shizuka ni tokasu
mai agaru ai o odorasete
furueru karada o kioku no bara ni tsutsumu
I keep my love for you to myself(…)**”

Zakochałem się. Niestety ta osoba nie czuje do mnie nic prócz zwykłej przyjaźni.

„Forever Love”
"mou hitori de arukenai
toki no kaze ga tsuyosugite
AH... kizu tsuku koto nante
nareta hazu dakedo ima wa

AH... kono mama dakishimete
nureta mama no kokoro wo
kawari tsuzukeru kono toki ni
kawaranai ai ga aru nara

WILL YOU HOLD MY HEART
namida... uketomete
mou... kowaresou na ALL MY HEART(…)***” 
 
O tej piosence mogę mówić i mówić. Była niedzielna noc gdy zapukałeś do mojego pokoju hotelowego. Twoje różowe włosy były potargane, oczy podkrążone, policzki mokre od łez, a ręce przyciskały do torsu białego misia, którego dałem ci na 32 urodziny. Mimo iż byłeś z naszej piątki najstarszy to i tak zachowywałeś się jak dziecko.

 - Co się stało? – spytałem się wpuszczając cię do środka.

 - Miałem koszmar – odpowiedziałeś i przytuliłeś się do mnie – Yoshiki ja nie chcę, abyś umarł, nie opuszczaj mnie. – wyszlochałeś, a ja przyciągnąłem cię bliżej.

 - Nie martw się. Przysięgam, że nigdy cię nie opuszczę.

 - Yoshiki j…ja cię kocham – powiedziałeś chowając swoją zarumienioną twarz w zagłębieniu mojej szyi. Uśmiech zagościł na moich ustach. Złapałem cię delikatnie za brodę i zmusiłem do spojrzenia w moje oczy.

 - hide ja też cię kocham – odparłem i połączyłem nasze usta w delikatnym lecz namiętnym pocałunku.
 Wiąże się z nią również jedno wspomnienie.

 Grałem na twoim pogrzebie. Łzy zasłaniały mi widok więc co chwile się myliłem. Pata i Heath trzymali gitary w rękach i smętnie parzyli się w podłogę. Po skończeniu szybko wybiegłem z kaplicy. Nie mogłem patrzeć jak uśmiechasz się do nas ze swojego zdjęcia. Chciałem spędzić noc płacząc jak przez ostatnie pięć dni lecz usłyszałem w głowie twój głos który śpiewał „Dry your tears witch love****”.


Orgasm
wakarikitta ashita ni obieru (BREAK FREE)
hi no kieta kokoro no kabe yaburezu ni (CRASH YOU)

omae wa motomete irun darou
shigeki ni dakareta MAKING LOVE
karada ni nuno-kire yosoottemo tengoku e ikenai ze

unuboreta aitsu ni shibarare (BREAK FREE)
karada o kakemeguru chi ga sakebu (CRASH YOU)

tokidasu kotoba ni tsuma o togu
kusari ni makareta PLEASURE OF MIND
kawaita sabaku de odottemo
toki no ori yaburenai ze

GET TO ORGASM, GET TO ORGASM
karada tokase (JUST LIKE DEATH)
GET TO ORGASM, GET TO ORGASM
fukaku tsuki-sase (JUST LIKE DEATH)
*****”

Nigdy nie zapomnę naszej pierwszej nocy spędzonej razem. To był równy tydzień po incydencie z koszmarem. Twoje ciało wiło się pode mną w spazmach rozkoszy. Jęki przeplatane z westchnieniami wypełniały pomieszczenie. Doszliśmy w tym samym momencie krzycząc swe imiona.


 Teraz stoję na krawędzi wieżowca i patrzę w dół. Zamykam oczy i robię krok w przód. Ostatnie co pamiętam to dźwięk łamanych kości i towarzyszący temu ból oraz ciebie wyciągającego po mnie ręce.

 - Kocham cię – szepczesz i zabierasz mą duszę ze sobą do raju. Do miejsca, w którym będziemy razem na wieki.
                                                       終わり
__________________________________________________
*-„I.V” X Japan www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=LeyoxuhX-dQ
**- „Endless Rain” X Japan www.youtube.com/watch?v=PGOQbrHvZl4
***-  „Forever Love” X Japan www.youtube.com/watch?v=KzvwkdGlk28
****-„Tears” X Japan  www.youtube.com/watch?v=tTNybXzqb-g
*****-  „Orgasm”  X Japan www.youtube.com/watch?v=34xVwj03puA







Asystent



Podczas pisania notki słuchałam „Jade”, „Weekend”, „Blue blood”, „I.V”, „Scars” „Orgasm”, „Kurenai” oraz „Silent Jealousy” wspaniałego zespołu X Japan. Miłego czytania =^.^=
______________________________________
  Rozległ się dzwonek zwiastujący koniec zajęć dla uczniów czwartego roku na Uniwersytecie Medycyny w Hiroszimie w Japonii.

  -  Ryuzaki zostań na chwile –  powiedział nauczyciel. Student pokiwał głową i podszedł do biurka.

 -  O co chodzi profesorze? – spytał się.

 -  Jesteś najlepszym uczniem więc chciałbym abyś pomagał mi na zajęciach z młodszymi rocznikami.   powiedział i usiadł na najbliższej ławce. 

  -  A…ale dlaczego ja? – spytał się nadal wstrząśnięty chłopak. 

  -  Mówiłem ci już. Jesteś mądrzejszy niż nie jeden piątoklasista. Poza tym przyda mi się pomoc, a ty jak dobrze się spiszesz to będziesz miał podwyższona ocenę.   odpowiedział i włożył do buzi dwa cukierki.   Chcesz jednego?   spytał się i wyciągnął przed chłopaka pudełko. Brązowooki pokręcił głowa.   Nie to nie. To jak zgadzasz się być moim asystentem?

  -  Hm… tak zgadzam się – odparł.

  - To świetnie! Masz może dzisiaj wolny wieczór? Musze zrobić plan zajęć i sprawdzić klasówki pierwszej klasy gdybyś mi pomógł to poszło by mi szybciej.

  - Tak mam dzisiaj wolne. Moja mama pojechała na szkolenie do Nagoi więc nie będzie jej jakieś kilka tygodni. Ale gdzie się spotkamy?

 - Wszystkie potrzebne papieru mam w domu. Więc może u mnie?

 - Dobrze, ale nie wiem gdzie pan mieszka – powiedział, a mężczyzna zaśmiał się.

  – Nie martw się o to. Przyjadę po ciebie ok. 19. I proszę Ryuzaki jak jesteśmy na osobności to proszę, mów mi po imieniu. A teraz już idź -  powiedział i zeskoczył z ławki.

  - Do zobaczenia prof… Luca – pożegnał się i wyszedł

                                                 ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 O 19.35 pod blok podjechała piękny Chevrolet Impala 67′. Wysiedli z niej dwaj bracia…… przepraszam nie ten fandom ^^. A więc tak. Z Impali wysiadł ok. 25 letni nauczyciel. Jego czarne włosy powiewały na lekkim wietrze stapiając się z panującą wokół ciemnością. Zauważył nagle swojego ucznia, który siedział na schodkach.

  – Przepraszam, że się spóźniłem ale były straszne korki – powiedział na usprawiedliwienie.

  – Nic się nie stało. I taj jakieś dziesięć minut temu skończyłem uczyć się na dodatkowe lekcje z pianina.

  - Dobrze, więc jedzmy już. – powiedział wsiadł do samochodu. Droga do mieszkania Luca zajęła im ok 15 minut. Dom położony był na obrzeżach miasta. Miał jedno piętro, ale za to duży ogród . Udali się prosto do salonu. Na stole walały się tony różny różnych papierów.

  - To od czego mam zacząć? – spytał się chłopak. 

  - Sprawdź najpierw te klasówki. – powiedział i podał chłopakowi sporą kupkę papierów. – Możesz wprowadzić własna punktację. – dodał i zabrał się do sporządzania planu zajęć. Ryuzaki po raz kolejny westchnął ciężko.

  - Co się stało? – spytał się nauczyciel podchodząc do chłopaka od tyłu.

  - Ta klasa to sami idioci. Już siódmy raz ktoś napisał, że oznaką białaczki jest zażółcenie skóry, błon śluzowych i białkówki oczu wskutek nagromadzenia się bilirubiny w surowicy krwi i tkankach organizmu.

  - Pfff… To jeszcze nic takiego. Pewnego roku ktoś napisał, że zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych jest chorobą wrodzoną.

  - Hahaha. Przecież każdy wie, że ta chorobę wywołują wirusy lub bakterie, chociaż rzadziej pierwotniaki, pasożyty i niektóre leki.  

  - Masz rację Ryuzaki. Ja swoją pracę skończyłem więc pomogę tobie – powiedział i wziął połowę pozostałych kartek. Prawie cały rocznik dostał dwóje. Gdy skończyli była godzina za piec dwunasta wieczorem.  Rudowłosy przeciągnął się i ziewnął delikatnie.

  - Spać ci się chce? – spytał się mężczyzna przysuwając się do niego nieznacznie.

  - Trochę. Nigdy nie myślałem, że sprawdzanie wypocin jakiś idiotów jest takie męczące. – odparł.

  - Nie ma sensu, abyś wracał w nocy do domu. Możesz przenocować u mnie.

  - Naprawdę?

  - Tak. Mam tylko jedno łóżko, ale to chyba nie będzie problem – powiedział i wpił się w wargi chłopaka popychając go na plecy.

  - Luca co ty robisz? – spytał się oszołomiony student.

 - Ryuzaki. Kocham cię odkąd zobaczyłem cie pierwszy raz.

 - Ja też cię kocham. Nigdy nie myślałem, że to uczucie będzie odwzajemnione.

 Mężczyzna wziął chłopaka na ręce i zaniósł do sypialni. W międzyczasie miedzianowłosy obdarowywał szyję nauczyciela drobnymi muśnięciami. Położył Hoshi’kiego na łóżku a sam usiadł mu na biodrach. Rozpiął guziki jedwabnej koszuli i rzucił ją w kąt pokoju. Wodził językiem to torsie kochanka zahaczając o jego sutki, które zaczął ssać na co ten wydał jęk rozkoszy. Ujął męskość swego ucznia poczym włożył ją do ust. Poruszał szybko głową gryząc i ssąc naprzemiennie jego członek. W pewnym momencie Ryuuzaki odtrącił go od siebie, popchnął go na plecy i przywiązał jego nogi oraz ręce do kątów łóżka. Mężczyzna spojrzał zdziwiony na swojego młodego kochanka. 

  - Ja prowadzę w tym tańcu profesorze – wymruczał i pochylił się nad nim. Polizał trzonek twardej erekcji, po czym włożył ja do ust. Poruszał głową szybko pocierając zębami delikatną i wrażliwą skórę. Skierował dwa palce na wejście Sasoriza. Przebił się szybko przez krąg mięśni. Poruszał nimi szybko zahaczając o prostatę przez co Luca doszedł w jego usta. Chłopak oblizał wargi i wyją palce zastępując je czymś o wiele większym. Jęknął gdy mięśnie zacisnęły się wokół niego. Dopiero po chwili zauważył, że po policzkach ciemnowłosego spływają łzy

  -  Rozluźnij się, proszę – powiedział wycierając mu policzki. Nauczyciel pokiwał w odpowiedzi głową i wziął uspokajający wdech. Chłopak poruszył się na próbę i nie widząc/czując sprzeciwu zaczął poruszać się szybciej. Po chwili czarnooki zaczął wychodzić naprzeciw ruchom rudowłosego bardziej się na niego nabijając. Doszedł gdy Hoshi po rak któryś uderzył w jego prostatę. Miedzianowłosy wytrysnął chwilę po nim dysząc ciężko.

  - A teraz powiedz mi dlaczego chciałeś, abym ci pomagał – powiedział chłopak.

  - Cóż chciałem spędzić więcej czasu z tobą sam na sam, a potem… – zawiesił sugestywnie głos.

  - Podsumowując. Chciałeś mi wyznać miłość, a potem dobrać do gaci – powiedział i przytulił się do niego.

  - Hihihihi.... Właśnie tak. Dobranoc kochanie – powiedział i pocałował go w czubek głowy.

 - Dobranoc profesorku – odpowiedział i zamknął oczy wsłuchując się w równomierny oddech kochanka.
                                                          THE END